Oto mój pochłaniacz czasu.
Uchwyciłam dzisiaj stan "w trakcie". (około godz. 16 zaczęłam malowanie sufitu)
W "trakcie" bo balkon robimy od wiosny, od zera (remont okna, zamówienie i pomalowanie barierki, malowanie elementów istniejących, podłogi), a tymczasem przyszło lato.
Od wiosny odnowiłam tylko oblezione okno (na zewnątrz) wraz ze ścianami wokół (wewnątrz mieszkania) i nadawać się będzie wreszcie owo okno do odsłonięcia zasłon. Gdyby była ciepła wiosna (i w ogóle była), to już dawno byłoby wszystko skończone. A tu nawet lato kaprysi. A ja jeszcze krzesła robiłam.
Barierkę z wielkich dech wyciął stolarz, a teraz małżonek mój i ja malujemy tralki (64 szt.).
Może w te wakacje zdążę wypić tu herbatkę?
W każdym bądź razie sufit jest już biały (godz. 20 30)
Zapraszam na taras.
Troszkę widoków na zachodnią stronę domu. Barierka wreszcie się robi.
Za jakiś czas bloki "dojdą" też do nas. Z pozostałych stron mam zabudowę jednorodzinną.
Póki co, po drugiej stronie drogi mamy nieużytki. Sarny, kuropatwy i bażanty to codzienność.
Taką sobie lampę wymyśliłam. W tle malowanie sufitu.
Kombinuję z takimi półkami. Skrzynka gładka jak pupa niemowlaka, czeka na wosk.
Kiedyś...
Stare okno wyniosłam już z salonu. Niemal idealnie wpasowało się w balkonowe okno.
Na razie mam tu stos farbek zamiast uroczego obrusika.